piątek, 25 listopada 2011

migdałki...

...nie orzeszki tylko te gardłowe.
po wycięciu 3, zostały grackowi dwa.
i te dwa coś ostatnio szwankują, ogromne jak balony,
utrudniają grackowi oddychanie,
wieczorem jak tylko zaśnie, chrapie jak stary i wydaje dziwne dźwięki.
pojechaliśmy zatem do naszego laryngologa po porade.
na ogromne boczne migdały dostał gracek kropelki i jakiś specyfik na odporność,
który muszę jeszcze skonsultować, ponieważ mam wątpliwość czy astmatycy mogą go przyjmować,
ale to nie koniec dzisiejszych nowości,
gdyż odrósł trzeci migdał. cholera.
na następnej wizycie, gdy się nie obkurczy będzie trzeba brać pod uwagę ponowne usunięcie,
ale żeby nie było tak łatwo i wesoło, nie ma raczej mowy o zabiegu w znieczuleniu miejscowym.
w grę wchodzi tylko narkoza, aby lekarz miał peność, że zabieg wykonał poprawnie,
dla lekarza to większy komfort,
ale dla dziecka?
ostatnio widziałam dzieci budzące się z narkozy:(
no ale wracając do sedna, gracek waży tylko 17 kg, więc za mało do narkozy.
(nie wiem jaka jest najniższa granica, ponieważ nie zapytałam),
zobaczymy na kontroli, może zabieg nie będzie konieczny.
już sama nie wiem co lepsze??  :/
poza tym suma pieniędzy zostawiona dzisiaj w aptece i u lekarza, była stanowczo za DUŻA.

muszę się napić, bo na trzeźwo nie ogarnę reszty dnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz