najpierw powbijali nam w plecy goździki, że niby tak pięknie ze sobą współgramy i w święta robimy niezły klimat,
myślimy sobie no dobra niech już tak będzie.
ale wczoraj padło hasło: muffinki!!!
póki nie poweidziała pomarańczowe!!!
ze mnie wycisnął ostatnie soki,
z brata najpierw ztarli skórę, potem pokroili i wrzucili do miski z innymi.
zamieszali chwilę i powendrowaliśmy do pieca.
a na koniec polali nas czekoladą i posypali kolorową posypką mówiąc, że to dla osłody.
teraz czekamy na najgorsze!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz